トップページニュース・読み物>ポーランドの石炭依存は、EUの気候政策の障害

オンラインストア
Amazon

Yahoo! ショッピング

楽天

ホテル予約
るるぶトラベル

JTB

トリップアドバイザー

Hotels.com

Polskie uzależnienie od węgla wstrzymuje reformę unijnej polityki klimatycznej

Reforma podstaw unijnej polityki klimatycznej, czyli systemu handlu pozwoleniami na emisję, kuleje, bo bez zaangażowania wszystkich członków Unii nie da się doprowadzić do odejścia od węgla. Wszyscy patrzą na Polskę, a Komisja Europejska nawet proponuje ją "przekupić" - pisze Sara Stefanini z POLITICO





Kilka krajów zachodnich i członkowie Parlamentu Europejskiego obawiają się, że Komisja Europejska pójdzie na daleko idące ustępstwa, byle tylko niesforne europejskie dziecko, czyli Polska, nie stanęło w poprzek, gdy przyjdzie do ostatecznego głosowania nad reformą rynku pozwoleń na emisję.
Wspierana przez niektórych swoich sąsiadów Polska chce powiększenia funduszu, który miałby pomóc 10 najbiedniejszym krajom Unii unowocześnić dostawy energii odnawialnej, bez wprowadzania limitów na dwutlenek węgla emitowany przy okazji realizowania tych projektów.
Ten brak ograniczeń na dym ze spalania węgla, czyli tzw. emisję gazów cieplarnianych, oznaczałby przyzwolenie na inwestycje w nowe elektrownie węglowe.
Polska argumentuje, że potrzebne jest złagodzenie kosztów obniżania emisji. Kraje, które sprzeciwiają się takiemu rozwiązaniu twierdzą, że pieniądze, które wkładają do tego wspierającego funduszu, powinny być raczej przeznaczane na spowolnienie zmian klimatycznych – czyli właśnie ograniczanie emisji.



Skłonienie Polski do tego, by wstrzymała się od głosu w sprawie proponowanej reformy, a nie odrzuciła jej całkowicie, złagodziłoby napięcia pomiędzy Brukselą i Warszawą, które i tak są już w ostrym sporze w sprawie rzekomego naruszania przez Polskę rządów prawa oraz nielegalnej wycinki chronionej przez prawo unijne Puszczy Białowieskiej.
Polska sprzeciwia się również zaostrzeniu przepisów dotyczących rynku pracowników delegowanych, uzgodnionemu w tym tygodniu przez kraje Unii, który daje firmom z całego bloku dostęp do taniej siły roboczej ze wschodu.
Wyglądałoby również lepiej, by gospodarz oenzetowskiego szczytu klimatycznego, który w 2018 roku odbędzie się w Katowicach, przynajmniej po cichu wspierał główne unijne narzędzie służące do ograniczenia emisji gazów cieplarnianych o co najmniej 40 procent do 2030 roku – taką deklarację Unia złożyła w ramach paryskiego porozumienia klimatycznego.
Przekonanie Polski może wymagać dorzucenia do funduszu modernizacyjnego dla biedniejszych krajów kilku miliardów euro ponad to, co uzgodniła już większość państw Unii. Niektóre kraje zachodnie twierdzą jednak, że byłoby to przekroczenie mandatu negocjacyjnego, który przyznały Estonii, kierującej pracami Rady Europejskiej w tym półroczu.
Wymagałoby to również zniesienia limitu emisji przyjętego przez Parlament Europejski, który, zgodnie z nadziejami ekologów i państw zachodnich, ma się znaleźć w ostatecznym projekcie reformy.
– Jest tyle kwestii spornych z Polską, że być może Komisja uznała: "Może w kwestii klimatu nie warto naciskać na Polskę zbyt mocno" – mówi przedstawiciel parlamentu, który zna przebieg tych rozmów.
– Ale jeżeli z jednej strony twierdzisz, że System Handlu Pozwoleniami na Emisję, czyli ETS jest twoim flagowym narzędziem w walce ze zmianami klimatycznymi i że Unia przoduje we wprowadzaniu postanowień paryskich, a z drugiej ustępujesz przed Polską, to jest w tym pewna niespójność, by ująć rzecz łagodnie - dodaje.



UE chce w latach 2020-2030 zreformować system ETS. Podstawowym celem jest ograniczenie nadpodaży pozwoleń na trucie, która istnieje obecnie na rynku i podniesienie ich cen.
Estonia przeprowadziła nieformalne spotkanie, na którym krajowi urzędnicy odpowiedzialni za ochronę środowiska są informowani o stanie negocjacji na temat ETS toczących się w Parlamencie i w Komisji.
Według źródeł krajowych spotkanie zwołano na wniosek między innymi Francji, Holandii, Luksemburga, Niemiec, Danii, Wielkiej Brytanii i Szwecji. Dyplomaci chcieli się dowiedzieć, dlaczego ostatnia sesja negocjacyjna, która miała miejsce w tym miesiącu, nie przyniosła porozumienia mimo 13 godzin rozmów i czego mają się spodziewać po kolejnej sesji, która jest zaplanowana na ósmego listopada.
Na ostatnim spotkaniu osiągnięto pewien postęp, ale prezydencja Rady i Komisja najwyraźniej nie chce odstąpić od pewnych rozwiązań, którym sprzeciwia się Polska, powiedział jeden z parlamentarzystów. – Komisja jest bardzo przywiązana do tej linii. Przedstawiciel parlamentu z innego ugrupowania politycznego potwierdza te słowa - mówił.
Reforma ETS, będąca przedmiotem negocjacji pomiędzy Radą, Parlamentem i Komisją, już została osłabiona w porównaniu do tego, na co mieli nadzieję ekologowie, kiedy Komisja zaprezentowała swoje propozycje prawie dwa i pół roku temu.
Blisko 11 tysięcy fabryk i elektrowni handluje na unijnym rynku pozwoleń na emisję. Wyzwanie polega na tym, by zrównoważyć ograniczenie emisji gazów cieplarnianych z potrzebą ochrony europejskiego przemysłu przed konkurencją ze strony krajów, w których polityka klimatyczna jest mniej restrykcyjna. Ma się to odbywać przede wszystkim poprzez rozdawanie darmowych pozwoleń.



Co ciekawe, eurodeputowani osłabili w lutym propozycję Komisji, wyżej stawiając ochronę przemysłu. Wprowadzili jednak jedno rozwiązanie, które ogranicza fundusze modernizacyjne dla biedniejszych krajów: mogą one trafić jedynie do projektów, które emitują mniej niż 450 gramów CO2 na kilowatogodzinę.
Wyklucza to wszystkie elektrownie węglowe, a także niektóre zakłady zasilane gazem, biomasą i innymi paliwami.
Kraje Unii nie uwzględniły 450-gramowego limitu, gdy jeszcze w tym samym miesiącu przygotowały wspólne stanowisko, ale kwalifikowaną większością 19 państw zagłosowały za zaostrzeniem propozycji Komisji.
Polski minister środowiska, Jan Szyszko, wyraził owego dnia swoje niezadowolenie, a później powtórzył te zastrzeżenia w datowanym na 18 września liście do unijnego komisarza ds. klimatu i energii, Miguela Ariasa Cañete, który widziało POLITICO.
W liście wymieniono cztery punkty, które kwestionuje Polska, w tym przyjęty przez Parlament 450-gramowy limit na projekty modernizacyjne. W uzasadnieniu napisano, że ETS powinien zachować "technologiczną i paliwową neutralność we wszystkich systemach rekompensacyjnych". Zakwestionowano również rozmiar Funduszu Modernizacyjnego.
"Pragnę podkreślić, że Rzeczpospolita Polska kwestionuje nie cele ochrony klimatu zawarte w ETS, ale uważa, że jego funkcjonowanie nie może prowadzić do ograniczenia konkurencyjności gospodarek i w tworzeniu mieszanych profili energetycznych w krajach członkowskich" - napisał Szyszko.
Co pozostaje niejasne – i o co Polska prawdopodobnie pytano na piątkowym spotkaniu w Estonii – to skąd miałyby pochodzić dodatkowe pieniądze na modernizację. Wszystkie kraje Unii łożą na fundusz, więc jego zwiększenie najbardziej kosztowałoby biedniejsze kraje, które potem nie mogłyby z niego korzystać, takie jak Grecja, Słowenia i Portugalia.
Według zmian proponowanych przez Polskę Fundusz Modernizacyjny wzrósłby z około sześciu do 18 miliardów euro, przy cenie CO2 na poziomie 20 euro za tonę. Według analizy pozarządowej organizacji Sandbag, Polska dostałaby z tego około ośmiu miliardów euro. Cena CO2 wynosi obecnie blisko siedem euro za tonę.
Eurodeputowanym i niektórym państwom unijnym nie podoba się również pomysł, że pieniądze na modernizację będą rozdawane bez wyznaczenia standardów gwarantujących, że pójdą one na ekologiczne technologie – szczególnie w sytuacji, gdy Francja, Wielka Brytania, Holandia, Włochy, Portugalia i Finlandia już wyznaczyły sobie terminy na definitywne zerwanie z produkcją energii zasilaną węglem.
– Mogę doskonale zrozumieć, że Komisja i Rada nie chcą izolować tak ważnego kraju jak Polska, więc robią, co mogą – powiedział jeden z parlamentarzystów. – Ale to są bardzo ważne fundusze i mnóstwo europejskich pieniędzy, a to oznacza, że musimy mieć gwarancję, że te pieniądze zostaną wydane we właściwy sposób, a nie przeznaczone na nowe inwestycje węglowe - dodał.
Rzecznik estońskiej prezydencji i Komisja Europejska odmówili komentarza na sugestię, że mogą nagiąć mandat Rady, by ułagodzić Polskę.



Jeden z polskich dyplomatów powiedział wczoraj, że "byłoby dobrze", gdyby Komisja i prezydencja uwzględniły stanowisko Polski w sprawie Funduszu Modernizacyjnego.
– Nasza perspektywa w tej kwestii nie jest tylko głosem jednego kraju, ale podziela ją cały region, który potrzebuje czasu i pomocnej dłoni, by dostosować się do nowych wymogów. Jest również zgodna z postulatami Parlamentu Europejskiego.
Polskę poprze prawdopodobnie Rumunia, Bułgaria i Węgry. Mniej pewne jest to w przypadku Czech i Słowacji.
Zwolennicy 450-gramowego limitu argumentują, że jest on zgodny ze standardami Europejskiego Banku Inwestycyjnego dotyczącymi inwestycji energetycznych i proponowanymi przez Komisję ograniczeniami dla rządowego wsparcia dla dostaw energii, choć w tym przypadku limity są nieco wyższe.
Kilka firm zajmujących się produkcją gazu i energii odnawialnej popiera to rozwiązanie, choć apeluje o nieznaczne podniesienie limitu.
– Powodem, dla którego Polska się temu sprzeciwia, jest jej uzależnienie od węgla, ale urok 450 polega na tym, że jest on naprawdę technologicznie neutralny, tak długo jak stosuje się technologię niskowęglową – mówi Suzana Carp doradczyni ds. unijnej polityki klimatycznej w Sandbag. – Brak limitów emisji będzie oznaczał, że nie zdołamy wdrożyć postanowień porozumienia paryskiego przed rokiem 2030, albo wręcz będziemy zmuszeni całkowicie od niego odejść - dodaje.

コメント(一部抜粋)


・ Niemcom zależy na tym żeby uzależnić Polskę od energii bo chce nam sprzedawać swoją !!!!!!!! i stąd to pitolenie o zanieczyszczaniu środowiska węglem !, przejrzyjcie na oczy, gdyby Polska miała tani gaz z Rosji to łatwo byłoby przekonać społeczeństwo do zmiany, ale u nas podniesiono ceny węgla aby wymusić na Polakach odejście od węgla..,co ma zrobić taki Kraków czy inne stare polskie miasta ? zburzyć całą infrastrukturę, żeby nie palić węglem ??? Polacy to jedno z najbiedniejszych społeczeństw w Europie, i to najpierw trzeba zmienić !!!!!

・ UE doskonale wiedziała że polska energetyka w przeważającej większości oparta jest na węglu. Polska jest jedynym krajem który ma taką sytuację i zaostrzenie przepisów będzie niszczące naszą gospodarkę. W Polsce Górnictwo jest częścią naszej tradycji ma w związku z tym wymiar kulturowy i społeczny. Wobec tych faktów jest normalne , że taki kraj jak Polska potrzebuje dłuższej przestrzeni czasowej by zmienić przemysł energetyczny. UE powinna to uwzględnić i wyznaczyć mapę drogową dla polskiego przemysłu energetycznego i pomóc a nie ograniczyć się do zakazów.

・ Zaczniecie palić torfem.Ja Bieda wam to podpowiadam rodacy

・ My przecież lubimy wdychać te węglowe opary. To przecież z naszego, z polskiego węgla, który pamięta Mieszka i Dobrawę, a nawet ORŁA BIAŁEGO